Wspomnienia P. Andrzeja Rosiewicza
Ks. Jerzy był absolwentem gimnazjum im. Tadeusza Reytana - jest to wspaniała szkoła, którą pamięta się do końca życia. Był najmłodszym jej maturzystą. Mając szesnaście lat zdał maturę.
Ks. Chowańczak uczył mnie katechezy wraz z siostrą Augustyną. To była katecheza wspólna. Ja jednak wiele razy chodziłem do Niego na rozmowy indywidualne. Zapraszał na nie i był bardzo zadowolony, gdy ktoś z radością do Niego przychodził.
Wszystko trochę wyprzedzał, także jakby epokę. Ciekawostka, że jego mama uczyła języka rosyjskiego. Niektórzy mówili nawet, ponieważ jest podobno taki piękny balet "Chowańszczyzna", że rodzina ma jakieś powiązania wschodnie. Chodziły nadto słuchy, że Jego mama była damą dworu ostatniego cara Rosji. Była to taka siwa pani, bardzo ładna zresztą i bardzo sympatyczna. Miała także loki. Sam Ks. Jerzy był bardzo do niej podobny i miał ciepłe spojrzenie. Ks. Chowańczak właśnie po niej miał arystokratyczny wyraz twarzy i piękne, wypukłe czoło.
Ks. Jerzy Chowańczak będąc u św. Michała organizował spotkania modlitewne dla młodzieży. Było to w czasie gdy wespół z Nim w parafii tej pracowali - Ks. Sikorski (obecny kapelan więziennictwa), Ks. Księżopolski i ks. Dąbrowski. Chodziliśmy tam na spotkania młodzieżowe, które czasem prowadziliśmy podczas rozmów indywidualnych z ks. Jerzym; podczas tych rozmów Ks. Jerzy opowiadał wiele ciekawych historii, często przy tym żartując.
Chociaż zdał maturę o 11 lat wcześniej niż ja, to jednak nasza przyjaźń, podczas Jego pobytu u św. Michała, zarówno jako wikariusza a później proboszcza, ciągle trwała. Ks. Jerzy był dwa lata proboszczem, a poprzedzał Go Ks. Piotrowski, który podczas Powstania Warszawskego był podobno kapelanem. Pamiętam podczas tych ciężkich czasów pewien epizod. Ponieważ u mnie w domu było dość biednie, Ks. Jerzy chciał mi wręczyć 500 zł. na jakieś wczasy dla mnie.
Ks. Jerzy przyjaźnił się z ks. Sikorskim i wiem, że nawet kiedyś wybierali się wspólnie na wycieczki na motocyklu - nie wiem jednak, czy wyjeżdżali gdzieś w Polskę, czy za granicę.
Ks. Chowańczak miał postawę przedwojennego inteligenta, w tym najlepszym słowa znaczeniu. Przypominał mi trochę przedwojennych prezydentów.
Jego kazania były mądre, chociaż z początku wydawało mi się, że nie tafiają do słuchacza. Utkwiło mi w pamięci kazanie z okazji osiemdziesięciolecia istnienia liceum Reytana. Kazanie to było bardzo mądre, bezpośrednie, i miało coś w sobie przemawiającego. Wtedy także zadziwiła mnie obecność ówczesnego rzecznika rządu - bardzo zresztą skromnego człowieka - który, jak się okazało, ukończył liceum Reytana, a jego nazwisko bardzo przypominało nazwisko jednego z profesorów tego liceum. Przypominam sobie także kilkakrotne wycieczki za miasto z młodzieżą i z Ks. Jerzym. Oprócz tej charakterystycznej dla Niego postawy arystokraty, inteligenta, potrafił zachować swoistą chłopięcość. Zwłaszcza Jego śmiech, niezmienny pomimo lat studiów, zajmowanych stanowisk, był bardzo chłopięcy.
Ks. Chowańczak lubił też bardzo śpiewać. Pamiętam jeszcze z dolnej kaplicy kościoła św. Michała, jak organizował wspólne śpiewy. Później przerodziło się to w chórek młodzieżowy. W Wielkanoc, to pamiętam dokładnie, Ks. Jerzy poprosił mnie, byśmy spróbowali zaśpiewać na jednym oddechu uroczyste Alleluja. Jemu się to bardzo dobrze udawało. Śpiewa się je trzy razy, podnosząc za każdym razem tonację. Ja, jako że przez pięć lat chodziłem do szkoły muzycznej, bardzo się tym interesowałem. Teraz, jak byłem w Wielkanoc na Mszy, byłem bardzo rozczarowany, jak usłyszałem Alleluja, ale już bez podnoszenia tonacji. To nie było to samo. Wydawało mi się, że to takie gorsze wydanie tego, co Ks. Chowańczak starał się z całą pieczołowitością uzyskać. Mimo swojej zewnętrznej oficjalności Ks. Chowańczak był serdeczny i miły i pamiętam jak po latach spotkałem Go w kościele, a on przechodząc obok mnie powiedział - Jędruś, i szedł dalej, zbierając tacę.
Później Ks. Chowańczak przeszedł do pracy w Seminarium, i tu kontakt praktycznie się urwał.
O Jego śmierci dowiedziałem się z gazet. Byłem oczywiście na pogrzebie i na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej. Myślę, że ten uroczysty pogrzeb był godny tego wielkiego człowieka.
|
|