Wspomnienia Ks. Wiesława Kądzieli
W zasadzie jedno tylko słowo jest w stanie wyrazić to wszystko, czego doświadczyłem w ciągu 33 lat przyjaźni z księdzem Jerzym. To słowo brzmi - ŚWIADEK.
Takim Go pamiętam jako licealista, student, kleryk i ksiądz. Fascynowała w Nim prosta, zwyczajna zażyłość z Jezusem - promieniowała z Jego kazań, katechez, a przede wszystkim z szarej codzienności. To właśnie sprawiło, że potrafił wielu przyprowadzić do Jezusa i dyskretnie wycofać się na dalszy plan.
Lubiłem uczestniczyć we Mszach Świętych odprawianych przez Niego.
Nie zasłaniał Jezusa sobą, choć mówił i odprawiał pięknie. Ostatnią swoją mszę odprawiał wyjątkowo długo, poprzez wlokące się miesiące choroby. Ale wiem, że odprawiał ją z godnością i miłością do Jezusa - jak na świadka przystało, do grobowej deski.
I kiedy Mi brakuje Jego łacińskiej Mszy z genialnymi, krótkimi kazaniami, to myślę, o przedziwnej zbieżności daty Jego narodzin i śmierci.
Powiedział wszystko.
Jakby więcej nie było trzeba.
Jak ŚWIADEK. |
|