Wspomnienia Jana Damięckiego
Duża część moich wspomnień jest już zawata w tekście Mamy. Szczególnie myślę o bierzmowaniu i chrzcie. Pamiętam urywki z chrztu i małego chłopca z domu dziecka.
W zeszłym roku, dokładnie w dniu śmierci Ks. Chowańczaka, przyjmowałem w parafii św. Michała z rąk Ks. bp. Mariana Dusia bierzmowanie. Tuż po samym obrzędzie namaszczenia Duchem Świętym wyszedł obecny Ks. proboszcz Józef Hass i powiedział o śmierci Ks. Jerzego Chowańczaka. Było to olbrzymie zaskoczenie.
Pamiętam twarz Ks. Jerzego i Jego specyficzne dotknięcie - jeżeli kładł mi ręce na głowę, to ta ręka była jakoś dziwnie ciepła, szczególna. Z chrztu pamiętam właśnie to dotknięcie rąk na moim czole.
Umiał żartować, a nawet ironizować, co było nawet peszące, że ktoś potrafi tak celnie zauważyć nasze wady. To trzy rzeczy, które pamiętam.
Jeszcze Jego głos. Było coś w nim niesamowitego. Często prowadził rekolekcje, także spotkania w mniejszych grupach. Bardzo też zależało Mu na tym, by spotykać się z ludźmi, którzy nawrócili się na wiarę chrześcijańską.
Późniejsze moje spotkania z ks. Chowańczakiem nie były już częste - jedynie czasami w kościele.
Gdy później dostał nową funkcję, parafia stała się jakaś inna. On miał ten szczególny dar jednoczenia wokół kościoła, wokół liturgii. Dobro i specyficzność Jego kazań jednały ludzi i budziły prawdziwą wspólnotę. Oddziaływał takim głębokim ciepłem i to się czuło. On świątynię napełniał radością i miłością. Stawał się dla tych, którzy do końca nie widzą Jezusa, jest to dla nich pewna tajemnica, jakimś fundamentem wiary. On był prawdziwym świadkiem i widocznym znakiem obecności Chrystusa wśród nas.
Chciałbym, by ta wypowiedź odzwierciedlała moją trudność w zrozumieniu tego człowieka. Niektórych się widzi i właściwie po pierwszej rozmowie wie się o nim wszystko, a innego spotyka się wiele razy i w sumie niewiele można z Jego głębi wydobyć - są za szerocy, za trudni dla nas. Taki był Ks. Jerzy.
Nie stracił nigdy poczucia spokoju. Jako, że ja reaguję impulsywnie, jest to dla mnie bardzo ważna cecha, godna naśladowania.
Wspomnę jeszcze kazania, które mówił w sposób bezpośredni. Były one zawsze trafne i nie zawierały zbędnych słów.
Wpływ na moje obecne życie O. Jerzy ma właściwie przez moją mamę. Zawsze jestem w stanie wyobrazić sobie Jego z tego, co mówi moja mama. Choć kontakt z moją mamą Ks. Jerzy miał także nie taki bliski, to widzę w niej pewne drogowskazy tego kapłana. Nauczył ją takiej mądrości życiowej. Ona żyje mądrościami, które przekazał jej Ks. Chowańczak. Dokładnie nie jestem w stanie tej sprawy rozszyfrować - kiedy to są myśli mojej mamy, a kiedy rady Ks. Chowańczaka. Jednak z całą pewnością w chwilach trudnych czerpie siłę i moc z słów Ks. Jerzego. Umie w chwilach szczególnych doświadczeń przypomnieć sobie te Jego mądre rady, niosące radość i siłę ducha. |
|